[2021.05.22] Pocovidowe polowanie na rogacze
Minęło wiele,wiele..., lat? nie dni i wreszcie wróciły - polowania komercyjne na rogacze. Po zimnej i długiej wiośnie, niepewności co do szybkiego złagodzenia rygorów pandemicznych, wraz z budzącą się przyrodą jeszcze z pewnymi ograniczeniami ale wraca normalność. Normalność z przed lat, kiedy to myśliwi o tej porze roku szykują się do przeżycia przygody w polowaniu na samce Sarny, zwane w naszej gwarze rogaczami lub kozłami.
Konieczności organizowania polowań komercyjnych tłumaczyć tutaj nie będę, bo jak mawiają klasycy jest ona "oczywistą oczywistością". Tym razem gościliśmy w naszych łowiskach myśliwych belgijskich, rzadziej u nas polujących i mniej nam znanych z łowieckich zwyczajów. Jednak nasz łowiecki patron św.Hubert i wszelka o nim wiedza umiejscowiona jest w belgijskich górach - Ardeny. Myśliwymi podprowadzającymi i odpowiedzialnymi za przebieg ich polowań byli nasi koledzy z koła. Doświadczeni selekcjonerzy nestorzy łowieckiej wiedzy i umiejętności. Byli to Józek, Mirek, Heniek i Zbyszek. Polowali we wszystkich obwodach przez trzy dni, wychodząc na łowy wczesnym rankiem, bo już 4.30 trzeba być w łowisku. Przerwa w ciągu dnia i wieczorne wyjście ok.19.00 i o 22.30 zejście. Niezły maraton łowiecki, gdzie na sen czasu jest niewiele, bo jeszcze trzeba dokonać zdania tuszy i preparacji zdobytych trofeów. Pozyskanie rogaczy musi odbywać się zgodnie z zasadami selekcji, bowiem zaraz po całkowitym zakończeniu polowań kol. Edek z ORŁ, podczas ich ważenia dokonuje oceny prawidłowości odstrzału selekcyjnego. Wysiłek, zapobiegawczość, łowieckie wyczucie i spryt naszych podprowadzających pozwolił na pozyskanie 22 szt. rogaczy.
Wieczorem po sporządzeniu stosownej dokumentacji z przebiegu polowania dokonano prezentacji trofeów i szczęśliwych strzelców. Przygody jakie w trakcie tych polowań przeżyli będą opowiadać podczas łowieckich spotkań i biesiad. Warto w tym miejscu przytoczyć przygodę jaka przytrafiła się w trakcie tego polowania kol.Józkowi - podprowadzającemu. Spotkali rogacza z nawiniętym na poroże sznurkiem snopowiązałkowym. Zostanie to przedstawione na załączonym zdjęciu. Trudna wyrokować jak by skończyło się jego życie z ty sznurkiem na łbie. Józek przy rozpoznaniu myślał, że jest to perukarz. Tego sznurka było bardzo dużo, że Józiu humorystycznie mówił "do ogrodzenia uprawy na działce wystarczy". Wszyscy cieszymy się z powrotu normalności w naszym myśliwskim życiu, bo nie tylko dla samej przygody polujemy.
Łowiectwo jest gałęzią gospodarki narodowej, a tu już prawa ekonomiczne rządzą i trzeba zarabiać na potrzeby z nim związane. W naszym przypadku na pokrycie szkód łowieckich.
Pozdrawiam i załączam foto relacje z zakończenia.
Eugeniusz Piątek
edycja i publikacja
Andrzej Szymanek