- 7 Październik 2024    |    Imieniny: Mirella, Marek, Sergiusz

Wieści z Życia Koła

Ocena użytkowników:  / 2
SłabyŚwietny 

[2021.01.15] Opowiadanie myśliwskie z okresu covidowego


 

          Moim opowiadaniem zachęcam wszystkich do aktywniejszego udziału w tworzeniu strony Naszej strony o Naszym kole o Naszym łowiectwie. Śmiało zamieszczać swoje spostrzeżenia, uwagi, wrażenia, fakty. Macie tyle przemyśleń. Wymiana poglądów pozwala na lepsze rozwiązania. Jest formą doskonalenia, które każdemu jest potrzebne. Może by ktoś napisał o potrzebie używania psa do polowania. Jest tylu posiadaczy myśliwskich piesków. Inne tematy także mile widziane. Posiadanie strony przez koło winno być brane pod uwagę przy ocenianiu działalności koła do przedłużania umów dzierżawnych. Naprawdę zachęcam, bo jest to nam wszystkim bardzo potrzebne, szczególnie teraz kiedy nie możemy kontaktować się bezpośrednio, spotykać w grupach a polowania zbiorowe zawieszone.

Pozdrawiam. Darz Bór

E. Piątek

 


 

Opowiadanie myśliwskie z okresu covidowego


           Myśliwski zew przezwyciężył i wyciągnął mnie wreszcie po długiej przerwie do kniei. W planie oprócz samego polowania zamierzałem jeszcze rozejrzeć się za dobrym miejscem do usytuowania ambony, którą na podwórku przygotowałem i zamierzam do końca wakacji postawić. Przećmino las wolne łowisko wyświetliła elektroniczna książka ewidencji polowań. Jedno z moich ulubionych więc zapisałem się. Wieczór dość duszny, szczyt wakacyjnego wypoczynku. Pomimo okresu pandemicznego turystyczny sezon nad morzem ma się nieźle. Mnie także zaszczycili goście wczasowicze z polski swą obecnością .Dobrze by było jakoś wypaść przed nimi od strony łowieckiej, przecież wiedzą, że poluję, wypytują, ciekawią się tematyką mało im znaną. Auto zaparkowałem na skraju śród polnego lasku położonego pomiędzy uprawnymi polami a pięknie wykoszonymi łąkami. Końskie muchy zwane ślepakami wściekle atakowały szukając sposobu napicia się mojej krwi. Jak najszybciej zabrałem z auta broń oraz inne  niezbędne manele i miedzą pomiędzy uprawą rzepaku a nieużytkiem  ruszyłem na zasiadkę do wysokiej metalowej ambonki .W trakcie podchodu z rzepaku wypłoszyłem rogacza, którego trudno byłoby zauważyć, bo rzepak szykował się już do zbioru. Dalej kolejnego z pszenicy. Kozy powystawiały swoje śliczne główki na smukłych szyjkach i  gapiąc się nie uciekały jakby znały okresy polowań i były pewne, że są pod ochroną a nie w gestii zainteresowań  myśliwego. Z wysokiej ambony usytuowanej na wzniesieniu widoki są przepiękne. Urzeczony malowniczym pejzażem pól o różnych uprawach ciągnących się poprzez pagórki w kierunku wsi poddałem się romantycznemu nastrojowi cieszenia duszy tymi pejzażami. Sprzyjały ku temu nastające wraz ze zmierzchem od strony łąk i lasu białe mgiełki .Powietrze stało się spokojne bezwietrzne odnosiło się wrażenie, że tak jak będące w bezruchu  mgiełki wszystko też wyhamowało i zatrzymuje się. Fale głosowe też wtedy nie przenoszą odległych cywilizacyjnych hałasów. Cisza i zastój. Jedynie zachodzące na horyzoncie słońce zabiera światło i widoczność staje się coraz słabsza. Jednak oko myśliwego na jasnym tle upraw dojrzewającego jęczmienia i  pszenicy wyłapuje czarne przesuwające się plamy. Lornetka do oczu…jest wyraźnie widać Tyle, że widać tylko słuchy i jakąś część łba z chybem  czarnego zwierza, który uznał, że to już czas i jest to  pora jego urzędowania na polach. Obserwuję czy to pojedynek czy locha czy może jest ich więcej ,w którą stronę pójdzie. Odległość jest znaczna na strzał zbyt daleko. Zaczyna kręcić się po pszenicy nie żeruje w jednym miejscu. Ja cały czas mam go w szkłach lornetki i wypatruję sposobności do strzału. Nagle wychodzi na jakąś niską pszenicę a zanim drugi dużo mniejszy. Czyli jest ich więcej chyba locha z  watahą. Zaczynają buchtować. Obserwuję nadal. Przymierzam się do strzału nie schodzą. Ciągle dwie sztuki. Nastawiam lunetę podświetlenie, wybieram tę mniejszą sztukę. Strzelam na tzw.za ucho. Klapnięcie kuli dziczkiem podrzuciło  jakby lekko  do góry i w lunecie widzę czarną plamę nie ruszająca się. Tylko echo wystrzału odbite od pobliskiego lasu przeniosło się po okolicy. Ktoś śmiał przerwać taką ciszę, taki spokój i zastój, żerowanie zwierza na pszenicy. Tak ale taki jest odwieczny porządek natury i my wszyscy jesteśmy jego cząstką. Dziczek po sprawdzeniu został ślicznie strzelony za ucho. Padł w ogniu. Pomogło mi ich wyjście na wymoklisko, gdzie zboże nie porosło wysokie a gleba wilgotna skłoniła do buchtowania. Dużą trudnością dla mnie już nie najmłodszego sprawiło wytaskanie go z tych zbóż, bo strzelałem na ok. 200m a wyciągnąć samemu przez zboża, chociaż waga ok. 30 kg. już nie łatwo. Tak to przełamałem covidowe lenistwo i zakończyłem myśliwskim  sukcesem .Przełamałem również covidowe lenistwo i zmusiłem się do opisania tej przygody a nie czyniłem tego już lata.



Darz Bór 

foto, tekst E. Piątek,

admin. A Szymanek



 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Dodaj komentarz



!!!!! ZABEZPIECZENIE PRZED SPAMEM I ROBOTAMI INTERNETOWYMI !!!!!Joomla CAPTCHA

Gościmy na stronie ...

Odwiedza nas 69 gości oraz 0 użytkowników.

Znajdź na stronie ...